Bez kategorii

Wszystko wychodzi z łona

I jak mężczyznom udało się nas od tego odciąć

Wszystko wychodzi z łona. Ciepłej, tajemniczej, nieznanej, ale bezpiecznej przestrzeni.  To tutaj rodzi się nasza energia, siła i moc. To tutaj znajduje się jedyna część ciała, służąca tylko i wyłącznie przyjemności – łechtaczka. Dlatego przez wieki w różnych kulturach czczono Boginię Matkę i jej dar zsyłania nowego życia. Jej moc. Mężczyźni jej nie posiadają. Dlatego szybko nauczyli się, że aby uzyskać przewagę i władzę, nie wystarczy siła fizyczna. Wystarczy kobiety odciąć od Źródła. W tym celu wykorzystuje się (świadomie lub nie) wiele narzędzi:

Fallus w miejscu joni

Ponieważ dominująca pozycja przynosi wiele korzyści (pieniądze, władzę, kontrolę, dobre samopoczucie czy brak uciążliwych obowiązków) w interesie mężczyzn było postawić fallusa w miejscu waginy, niezależnie od kosztów, które płacimy i naszego samopoczucia. W tym celu obrócono naszą największą moc – rodzenie – przeciw nam. A w wielu społecznościach dokonały się niekorzystne zmiany:

  • Kult fallusa w miejsce kultu Łona, monoteizm w miejsce politeizmu;

Ponieważ źródłem kobiecej Mocy jest Łono (zarówno w sensie alegorycznym, jak i dosłownym), trzeba było przenieść uwagę na męskie ciało i jego udział w płodzeniu dzieci. Właśnie z uwagi na płodność kobiety cieszyły się jakąś formą uznania. Stąd popularyzowanie przekonania, że kobiety to jedynie „naczynia” czy wręcz „zdeformowani mężczyźni” (Arystoteles), spłoszeni z „uszkodzonego” nasienia czy w niewłaściwych warunkach. Powinny więc one wstydzić się swej własnej płci.

  • Kult siły fizycznej pod płaszczykiem „ochrony słabszych” przy jednoczesnym odbieraniu możliwość rozwoju;

Aby zapewnić sobie poparcie strażniczek patriarchatu, wystarczy wmówić im, że… tak jest lepiej. Mężczyźni mają przywileje, bo „pracują”, bo „chronią” i „opiekują się”, w praktyce zamykając połowę ludzkości w klatkach. I to dosłownie! Do 2018 roku w Arabii Saudyjskiej kobiety nie mogły prowadzić samochodu. Nie mogą opuścić kraju bez zgody męża. Iranki nie mogły nawet jeździć rowerem! Pod płaszczykiem moralności wymazuje się je z ulic również fizycznie, nakazując noszenie abaji (obowiązkowa w Arabii Saudyjskiej do 2019 roku) czy burki.

  • Negowanie kompetencji intelektualnych i siły fizycznej i pseudointelektualne wyjaśnia „gorszości” kobiet;

Ile to już słyszałyśmy, że jesteśmy biedne, przeciążone, zestresowane? Tymczasem zamiast nas odciążyć, po prostu odbiera nam się wszystko, co nie wiąże się z prowadzeniem domu, rodzeniem i erotycznym zadowalaniem mężczyzn. Mówi się nam, że i tak nie damy sobie rady, choć są wśród nas sportowczynie czy naukowczynie. 

  • Blokowanie za pomocą narzędzi prawnych i kontroli społecznej rozwoju intelektualnego, zawodowego i fizycznego (jak wyśmiewanie mięśni kulturystek);

W wielu krajach praca zawodowa, chodzenie do szkoły czy sport zawodowy są dla kobiet niedostępne. Głównie dlatego, żeby przypadkiem nie uświadomiły sobie tego, jak są wykorzystywane i nie dawać im narzędzi do obrony. To dlatego Malala Yousafzai walczy o edukację kobiet i to dlatego talibowie tak nienawidzą szkół, a nawet zabijają uczennice.

  • Odwoływanie się do dobra wspólnego celem zmuszania do rodzenia dzieci. Wymuszanie rezygnacji z pracy i różnego rodzaju przemoc ekonomiczna;

Nie wystarczy odebrać kobietom pracy i każdej możliwej okazji do wyjścia z domu. Nie wystarczy wymazać ich ze sfery publicznej. Trzeba jeszcze odebrać im środki finansowe, by nie mogły uciec. Wmówić, że ich praca jest gorsza, bo nieodpłatna, więc powinny czuć wdzięczność, że oto Pan Mąż „utrzymuje darmozjada”. A potem jeszcze powiedzieć, że jak nie chcesz siedzieć w domu z dziećmi to jesteś egoistką, która nie myśl o ludzkości. Jakiś nikt w tym czasie nie pyta polityków o łączenie ojcostwa z pracą i nie zająknie o syndromie nieobecnego ojca. To nie troska o potomstwo, tylko narzędzie władzy i kontroli;

  • Odcięcie od seksualności za pomocą religii, różnych tabu, podwójnych standardów czy kultury gwałtu;

O ile sama płodność jest w systemie patriarchalnym niezbędna, o tyle seks już jest niebezpieczny z uwagi na swoją emancypacyjną naturę. Trzeba więc oddzielić jedno od drugiego cienką, niepewną linią a erotyczną przyjemność kobietom zochydzić, obwarowując wieloma tabu. Od zawstydzania z powodu doświadczenia w tej dziedzinie czy liczby partnerów/partnerek, przez homofobię, tabu menstruacyjne czy kulturę gwałtu – to wszystko ma kobiety powstrzymać przed eksploracją erotyki i powrotem do cielesności. To dlatego wszelkie religie mają na tym punkcie prawdziwą obsesję a religia jest narzędziem władzy i patriarchatu. Dobrym przykładem jest zasada, że tylko syn może dokonać pełnoprawnego pochówku rodziców (Islam, Hinduizm).

  • Nieustanna kontrola wyglądu (od hijabu po kolor lakieru do paznokci) oraz zachowania, stawianie nierealnych wymagań – figury Madonny i Ladacznicy;

Ponieważ metaforycznie wycięto mam łona i łechtaczki a mężczyźni potrzebują jednego i drugiego dla własnych korzyści, konieczny stał się system kar. Stąd syndrom Madonny i Ladacznicy:

  • Madonna to Matka. Nie ma własnych potrzeb, zaspokaja tylko te męża i dzieci. Nie ma kontaktu ze sobą i własnym ciałem. Nie szuka spełnienia i przyjemności. Wmawia się jej, że jej poświęcenie jest dobre;
  • Ladacznica to ta, która jest karana za poszukiwania własnej drogi. Mężczyźni czują się uprawnieni do jej wykorzystywania, karania i dyscyplinowania. No i czerpania korzyści finansowej z eksploatacji jej ciała;

Przez wieki powstał system, za pomocą którego rzekomo można odróżnić jedną od drugiej, z listą dozwolonych fasonów i kolorów łącznie (na przykład obligowanie prostytutek do chodzenia z odkrytymi ramionami). Tymczasem my jesteśmy po prostu kobietami a podział ten jest sztuczny;

  • Przekonywanie, że możliwość rodzenia dzieci nakłada na osoby kobiece obowiązek rozmnażania, wychowywania i opieki w domu, nawet własnym kosztem. Stąd zakaz aborcji, potępianie używania prezerwatyw nawet w czasie epidemii AIDS w Afryce czy syndrom Matki-Polki;

By uzasadnić wyrzucenie kobiet ze sfery publicznej, trzeba im wmówić, że… nie ma wyjścia. A więc odebrać im wsparcie państwa (jak publiczne żłobki czy przedszkola), krytykować za bezdzietność a przede wszystkim odebrać kontrolę nad seksualnością i płodnością. Do tego służy małżeństwo. Do tego służy religia. Do tego służy zakaz aborcji, potępianie używania prezerwatyw czy emocjonalny szantaż;

  • Obwinianie o porażki, zarzucanie lenistwa i uniemożliwianie krytyki systemu opartego o wyzysk kobiet: ich siły, ich pracy domowej i opiekuńczej, ich emocji, ich seksualności, cielesności i płodności;

Jeśli kobiety domagają się zmian, trzeba je uciszyć. Slut shaming, obwinianie o zawodowe porażki czy wmawianie, że przecież zawsze można zatrudnić nianię (jak zatrudnisz, jesteś złą matką) czy leczyć dziecko prywatnie a jak Cię nie stać to sama jesteś sobie winna – to narzędzia kontroli. Łatwiej mówić z ław sejmowych, że feministki to egoistki a nie mają dzieci, bo „dają w szyję” niż zapytać je o zdanie i zmienić system. Bo wtedy można by przypadkiem usłyszeć, że chcemy obowiązku przestrzegania standardów opieki okołoporodowej, wyrzucenia do kosza klauzuli sumienia, uczciwego informowania o wynikach badań, systemu opieki zbiorowej, godnych pensji czy gwarancji zatrudnienia po powrocie z urlopu macierzyńskiego. Wtedy będziemy chciały rodzić.

  • Antyekologiczność i bronienie status quo, niezależnie od kondycji naszej planety;

To by jednak wymagało wysiłku. Wymagałoby oddania części władzy, przejęcia większej odpowiedzialności i więcej obowiązków, również tych domowych i opiekuńczych. Wymagałoby troski o jutro i potrzeby innych. Więc lepiej jak lew bronić schabowego, braku systemu opieki zbiorowej, tradycyjnego modelu związku i własnych przywilejów. Nawet kosztem planety.

  • Ścisła segregacja płci;

By kobiety rodziły bez zadawania pytań nie wystarczy zatrzymać je w domu. Trzeba usunąć je ze sfery publicznej. Trzeba też ściśle kontrolować ich aktualność seksualną, by mężczyźni mogli przekazywać bezpiecznie władzę i pieniądze z ojca na syna. Stąd obwarowanie stosunków damsko- męskich ścisłymi regułami i segregacja płci. Wywołuje to oczywiście znaczne szkody i utrudnia zbudowanie zdrowych relacji.

  • Wykorzystanie strażniczek patriarchatu 

Do pracy trzeba też zaprzęgnąć kobiety. Trzeba, by one same przekonywały i kontrolowały, gdy tak naprawdę się je zwyczajnie wykorzystuje pod płaszczykiem troski o ich wypoczynek, doceniania trudów rodzicielstwa czy obaw o życie małżeńskie.

Tak więc patriarchat opiera się na poczuciu wyższości i wyzysku kobiet, podwładnych (gdzie rymuje się z kapitalizmem) i planety. Tak powstaje toksyczny koktajl, prowadzący wprost do dyktatury.  Może to zbyt duże uogólnienia, ale w większości przypadków łączy nas właśnie łono i doświadczenie z nim związane. Oraz system kar dla niepokornych. Wyśmiewanie, krytykowanie, do kobiecobójstwa włącznie. Zakrywa się nas. Okalecza. Wyzyskuje a nawet morduje. Ale można to zmienić a traumę uleczyć.

By wrócić do łona

Główne narzędzie emancypacji jest więc dokładnie tym, co zostało nam odebrane. Wycinana. Oceniana. Wyśmiewana. Lekceważona. Krytykowana. Obwarowana milionem tabu. Nie dotykaj. Nie eksploruj. Nie domagaj się rozkoszy. Zakrywaj. Trzymaj nogi zatem. Zamknij oczy i myśl o Anglii.  Łechtaczka. Warto do niej powrócić. Jak?

By wrócić do łona

  • Ucieleśnienie przez masaż, aktywność fizyczną, kontakt z naturą i drugim człowiekiem;

Wszystkiego, co związane z cielesnością i jej bezpiecznym doświadczaniem jest bardzo pomocne – od spaceru po lesie do masażu joni. By wrócić do siebie i na powrót zjednoczyć z własnym ciałem.

  • Odzyskanie głosu i dostępu do emocji dzięki muzyce, tańcowi czy poezji;

Kontakt ten to również kontakt z emocjami, co pomaga uleczyć traumy spowodowane życiem w systemie zbudowanym naszym kosztem.

  • Rozwój zawodowy i intelektualny, dzięki któremu poznasz siebie, odzyskasz poczucie sprawczości i odwagę;

Nauka i praca to dwa (jeszcze Heglowskie) narzędzia, za pomocą których można przestać być niewolnikiem.

  • Zarabianie własnych pieniędzy;

Bez pieniędzy nie ma mobilności i wolności;

  • Samopomoc

Nikt nie jest samotną wyspą a solidarność jest tą bronią, której beneficjenci patriarchatu boją się najbardziej. Użyjmy jej!

Dodaj komentarz